Autor Wiadomość
martuska
PostWysłany: Sob 17:44, 13 Sty 2007    Temat postu:

u mnie zaczęło sie chyba 2 tygodnie wczesniej.. jak zawsze od narzekania mojaj mamy ze jak on znajdzie czas na POSPRZATNIE.. i codziennie przypominala mi ze musze POSPRZATAC ale porzadnie, nie jak zawsze na odpierdol sie .. kiedy zostal tydzien narzekala jeszcze bardzije.. bylo to dla niej chyba najwazniejsze.. w koncu poprzatalam bodajze w czw zeby w pt moc isc na impreze.. ale jak wrocilam to oczywiscie znow narzekala ze przez te 2 dni nabalaganilam i musze POSPRZATAC.. ona juz SPRZATALA chyba od tygodnia <?> w niedziele staralam sie byc mila przez caly dzien bo rodzice uwazaja ze tak trzeba..jednak kumulacja nastapila popoludniu kiedy to zaczelismy sie klocic gdzie zjemy kolacje ?! przegralam. kiedy juz mamuska uznala ze jest "w miare" (dla mnie byl taki blysk ze az oslepial:/) usiedlismy do stolu. potrawy te same co rok: bialy, czerwony barszcz, pierogi (potem wszyscy juz wymiekaja), karp (dla dlugodystansowcow, czyt: moj ojciec). W pogoni za orzechem zjadlam chyba z 20 pierogow wcale nie wierzac w to "szczeliwe" schrupanie orzeszka jednak zawsze chce go miec (taki charakter:p) no i wreszcie (po tylu latach) udalo mi sie! aa zapomnialam o zyczeniach.. nie znosze jak moj ojciec ma zawsze cala mowe przygotowana.. w tym roku byla ona na temat mojego wyjazdu do szwabow.. no i o tym w jak odpowiedzialny wiek wchodze i ze to zobowiazuje.. nie bylo najgorzej (jednak mogl to strescic). mimo wszystko lubie siweta nie wazne jakie.. w ciagu tygodnia nie odnajduje czasu dla rodziny praktycznie mam z nimi maly kontakt. ciesze sie nawet jak moge z nimi usiasc na chwile i nawet nie oddzywajac sie czuc ze nigdzie mi sie nie spieszy..jakis taki spokuj panuje. 2 kolejne dni siwat to byl koszmar .. moje zatoki(o ktorych zapomnialm na poczatku wpsomniec) daly mi tak w dupe ze spedzilam te dni w lozku ogladajac jakze roznorodne i rozmaicone programy jakie zaoferowac w swieta moze wielkie kolorowe pudlo zwane tv i obzerajac sie nieprzecietnie.. w dodatku w domu nie bylo nikogo gdyz reszta krewnych tez zaslugiwala na odwiedziny przynjamniej fragmentu mojej najblizszej rodziny. nawet z dziadkami ktorych widuje najrzadziej nie mialam okazji sie spotkac..
Loczek
PostWysłany: Czw 0:48, 11 Sty 2007    Temat postu:

Niesamowite.... Smile Ja o swoich swietach nie bede sie wypowiadal poniewaz wmojej rodzie jest to zwykly glupi zwyczaj polegajacy na kolejnym odchaczaniu punktow.. co sie juz zrobilo a co nie....
peelkaa
PostWysłany: Śro 22:56, 27 Gru 2006    Temat postu:

hmm.. jesli chodzi o choinke, tez nie doswiadczylam wspolnego ubierania, bo przespalam je skacowana. w niedziele w sumie sie zaczelo, uswiadomilam sobie (jak zwykle w pore), że nie mam prezentów, to pobiegalam po sklepach, kupilam cos na szybkiego, (chlop w sklepie sie jebnal na 5 dych na moja korzysc ;p) i wpadlam do domu o 13:30, a mielismy byc u dziadkow na 14:00.. w sumie spoznilismy sie tylko 10 minut. na poczatku 'wieczerza' wigilijna uplywala dosc przyjemnie, jedlismy (w sumie zjadłam tylko barszcz bo niczego innego nie trawie), ale pozniej jakos sie zaczelo niefajnie, ojciec mojej siostry z dziadkiem 'siedli' na mnie i zaczeli sie czepiac, poplakalam sie i poszlam do domu.
pozniej juz bylo w sumie spoko, przyszla kumpela z mama, siedzialysmy sobie przed tv pijac drinki i w ogole, pozniej przyszla druga kumpela, dalej robilysmy to samo;)
ogolnie 'posiedzenie' u dziadkow wspominam milo, pomijajac maly defekt, wieczor wigilijny byl bardzo przyjemny, chociaz najlepsza byla pasterka ;)
dla mnie swieta różnią się o tyle od normalnych spotkan z rodziną, że są moi dziadkowie, których widuje bardzo rzadko.
karo
PostWysłany: Wto 23:22, 26 Gru 2006    Temat postu:

hmmm ... dla mnie święta są jak zawsze wyborem, z kim mam je spedzic u kogo mam spac, o ktorej gdzie zaczyna sie wigilija, chcialabym je spedzic rodzinnie ... zeby nikomu nie sprawiac przykrosci i zeby nikt sie na mnie nie złoscil ale niestety jak narazie nigdy tak sie nie zdarzylo.Problemy zaczely sie juz trzy dni przed wigilja... chodzilo o glupia godzine rozpoczecia kolacji. Dzien wigilijny zaczal sie bardzo milo, obudzialam sie z zamierzeniem ze nie pokloce sie z dziadkiem Very Happy wstalam o godzinie 11 ( wyspalam sie w koncu Razz ) potem zaczelam jeszcze robic porzadki, robilam wszystko zeby uniknac spięć, udalo mi sie to do godziny 16 Very Happy niestety sila wyzsza i czar prysł Smile poklocilam sie z dziadkiem, potem przyszla moja cudowna mama, ktora byla wsciekla i zaczela sie krytyka w moja strone Smile w koncu zasiedlismy przy wigilijnym stole i moj brat (mlodszy) Marcin byl osoba ktora rozladowala cale napiecie Smile podszedl do mnie i sie przytul, byl jedyna osoba do ktorej chcialo mi sie usmiechnac Smile potem byly prezenty, rozpakowanie ich trwalo trzy minuty i juz po wigiliji, pojechalam na nastepna do babci od strony taty ... byla tam cala moja druga rodzina , tata jego dziewczyna, wujki, ciotki i kuzynki i kuzyn Smile oni juz wigilje zaceli wczesniej, jak weszlam do domu to akurat koledowali Razz oczywiscie jak tylko przyszlam musialam polamac sie ze wszystkimi oplatkiem ( nie cierpie tego ) dostalam oczywiscie barszcz z uszkami po czym znowu bylo rozdawanie prezentow... po tej calej eufori, pojechalam na nastepna wigilje do mamy mojego ojczyma gdzie czekali na mnie, dzieki bogu nie dostalam nastepnej porcji barszczu z uszkami bo bym pekla Razz ale znowu bylo rozpakowywanie prezetow Smile w domu bylam na 23 (ale w domu u mamy Smile ) tak wygladala moje wigilja... bardzo intensywnie....ale czasami wolalabym zeby nie bylo swiat bo jak dotad nigdy nie poczulam tej atmosfery, tej wiezi ktora teoretycznie powinna byc chociaz raz w roku, ale niestety jak zwykle musze dokonac wyboru talk zeby nikogo nie zranic tak zeby nikt nie poczul sie dotkniety ... pierwszy dzien swiat spedzilam z mama i moimi bracmi i ojczymem ... bawilam sie z moimi bracmi, gralam w gry planszowe smiesznie bylo potem tata po mnie przyjechal i pojechalam do niego... tam w sumie nic sie ciekawego nie dzialo, ogladalysmy z Kaska ( dziewczyna mojego taty) komedie romantyczne ( bo nic innego ciekawszego nie lecialo w telewizji) a tata pil winko ukladal pasjansa na kompie ( jego ulubione zajecie) i od czasu do casu odwracal sie w kierunku telewizora... po czym poszlam spac, spalam na niewygodnej kanapie (bo moj tata jest sknera i nie chce kupic materaca zeby mozna bylo sie normalnie wyspac ) rano wstalam znowu nic sie ciekawego nie dzialo, na obiad przyszli ich znajomi i troszeczke rozluznili amosfere po czym przyjechalam do domu a potem odreagowalam na barzo ciekawym filmie Razz tak wiec moje swieta nie byly takie jakie powinny byc, jak dla mnie byl to zwykly weekend tylko z wielkim obrzarstwem i przy okazji prezentami ale i tak najwoeksza radosc sprawil mi moj mlodszy brat Smile ...
Bara
PostWysłany: Wto 12:51, 26 Gru 2006    Temat postu:

Moje swięta byly w miare udane. szczerze powiedziawszy myslalam ze bedzie gorzej:). pomimo tego, ze nie ma sniegu i nie ubieralam choinki ( moi rodzice sie poklocili bo matka w tym roku kupowala choinke bez czuba. MOja matka za nic miala w tym roku rodzinne tradycjei nie dosc ze kupila choinke BEZ czuba to jeszcze nie do zawieszenia pod sufitem! No naprawde jest sie o co klocic.. ) i w dzien wigilii musiałam zapierdalac na koniec krakowa po moja babcie (wybaczam - robi pyszne uszka) to byly klimatyczne. W wigilie dowiedziałam sie ze przyjezdza moja rodzina z francji na kolacje. Wszyscy wpadli w panike, nie dlatego ze nie znamy jezyka:D moi rodzice i tak mówią do wszystkich po polsku, ale dlatego ze nnie mieliśmy niczego dla nich, a wiedzielismy ze oni maja cos dla nas i to tak niewypada w takim wypadku to ja zostałam wydelegowana do babci z misją by ją przyprowadzic juz na wigilie. Wkurwiona, jechalam samochodem myslac ze zajebie i ze są zjebane swieta i takie takie. (nie to zebym nie kochala babci.. nie, nie.. ale przyznajcie, ze jest z nimi jakis problem. zawsze sie do nich jedzie jak sie tego nie chce Smile) w sumie zaczelam rozkminiac ze jak sie szybko z tym uporam to zdaze jeszcze dokonczyc prezent i juz bylo calkiem dobrze, gdyby nie to, ze moja babcia POSZLA SPAC "ach, ach"! myslalam ze zabije. naprawde. W kazdym razie u niej dokonczylam prezent, po dwoch godzinach zawinelam babcie i dojechalysmy szczesliwie do domu gdzie juz wszystko bylo gotowe. o 17 wszystko sie zaczelo, przyszli francuzi, zlozylismy sobie zyczenia, jak juz wszyscy wszystko zrozumieli, czego kto zyczyl to poszliśmy szamać. pysznosci same byly a ja nic nic nie jadlam wczesniej:/! mniam mniam. Pierwszy raz zjadlam wszystko oprocz karpia, bo go nie znosze. Jest pbrzydliwy, smierdzi i zyje jak go ojciec do domu przynosi. FU! Po jedzeniu prezenty (trwalo to góra 3 min) a potem poszliśmy na góre (mieszkam w kamienicy, razem z cala rodzina) gdzie juz wszyscy byli i kolendowalismy i kazdy na czyms gral i moja kuzynka z która sie strasznie poklócilam, ucalowala mnie i powiedziala ze i tak mnie nienawidzi. Wink naprawde bylo magicznie.. potem -> pasterka -> spac -> jesc -> spac -> jesc -> spac i tak do dzisiaj Smile kiedy to wszyscy PRZYCHODZĄ DO NAS ///// Smile uwielbiam swięta. Śmieszne, ze i tak czekam na nie caly rok.. Smile jakiekolwiek by nie byly ..Smile)
Shemat
PostWysłany: Wto 1:16, 26 Gru 2006    Temat postu:

No to ja zaczne... zaczelo sie w sumie inaczej niz w zeszlym roku poniewaz przyszlo ni z tad ni z owad i nawet nie zdarzylem poczuc czegokolwiek jak wspolne ubieranie choinki ktore w tym roku nie bylo mozliwe ze wzgledu na rozjazdy rodzinne. Zakupy ??? hmm z tym tez bylo nieciekawie bo bylem ostatnia osoba ktorej chcialo sie jezdzic po sklepach , wymyslanie prezentow hmmm... z tym bylo jeszcze gorzej zero wysilku i tworczego myslenia co mialem pod reka wzialem i chyba dobrze bo jeden byl fajny.... od wszystkich podostawalem koperty i to tez zaburzylo jakakolwiek magie w tym wszystkim.... no to ida te dni juz wszyscy bebnia o wigili o sniegu co bedzie na stole i inne pierdolenie nikomu nie potrzebne jakos unikalem tego dosyc skutecznie lecz wkoncu dotarlo do mnie "adas jedziemy do babci na wigilie" ze spokojem "do ktorej babci?" "do tenczyna" nie no to juz kurwa przegiecie babcia z ktora sie poklocilem ktora kocham ale jej nie trawie zreszta jak wiekszosc mojej rodziny jest to osoba ktora bedac w ameryce powinna byc przebojowa osoba a skonczyla w tenczynie we wsi w gorach kto ma babcie w gorach wie jak to wyglada przesiakela tym zakompleksionym konserwatystycznym srodowiskiem zamknietym na wszystko co nowe i nieznane. No wiec moje nastawienie od poczatku bylo negatywne probowalem sobie to jakos wmowic bedzie spoko nawpierdalasz sie pojdziesz spac i przespisz wszystko. No coz przyszedl dzien sadu i gdyby nie imprezka 2 dni wczesniej to te swieta by byly kompletna porazka... po pierwsze nie bylo nic odmiennego w samej kolacji w ludziach w otoczeniu co by moglo wskazywac na to ze to jest ten dzien gwiazdka na ktora zawsze czekalem z podnieceniem . Nie sypialem po nocach wyobrazajac sobie jakie prezenty dostane etc. etc. a teraz no nic kazdy zlozyl mi zyczenia jedyna osoba ktora tak jak ja nie potraktowala tego jak nieprzyjemny obowiazek ktory trzeba odbebnic byl moj ojciec z ktorym zawsze staramy sie wymyslic cos co by moglo wplynac na drugiego czlowieka nie chcemy zeby to bylo tylko zdrowia szczescia i kurwa pomyslnosci , najwieksza frajde mi sprawia to jak widze uczucie pewnego pojednania z druga osoba z mojej rodziny ze wlasnie w tym momencie trafilem w sedno, ze watpliwosci ktore ga gnebia od zawsze w tym momenci spotykaja sie z moja aprobata i w ten sposob czuje moje zrozumienie lub cel ktorego nie chcial sie podjac albo po prostu bal sie ze moze to nie jest ten moment. w kazdym razie to byla chyba najprzyjemniejsza czesc calej imprezy. potem przyszlo zarcie zarcie... choc uwazam ze bylo doscy ubogie przyzwyczajony szalenstwem drugiej babci i mojej matki bylo przecietnie jedyna rzecza ktora moglem jesc byly pierogi z kapusta i grzybami, nawet podkreslam NAWET karp w galarecie mi nie smakowal co jest juz nielada wyczynem. Wszystko minelo tak szybko i formalnie jakby nikomu sie nie chcialo siedziec przy stole chociaz siedzieli bo nie wypada nie. No to ja gazetka i czytam, artykul o sumatrach czyli kolesiach ktorzy walcza w sumo w sumie jakos nie ciekawi mnie to ale mialem do wyboru przekroj albo przyjaciolke (pierwsze 3 literki takie same ale roznica w tresci znaczaca). Po jakiejs godzinie nie udzielania sie do jakze interesujacych rozmow zostalem upomniany no to gazeta w kat siadam przy stole i jem zeby nikt sie nie wkurwial no i w sumie tak minela potem spac mi sie zachcialo a byla dopiero 8 wiec kazali mi sie zdrzemnac i wracac no tak pospalem do 10 wrocilem no i znow zaczalem wpierdalac po godzinie poszedlem spac. Tak wlasnie magicznie wygladaly moje tegoroczne swieta. 25 pornek wstalem dosyc pozno juz zaczyna sie jazda na 11 do kosciola wszyscy ... no to ja nic nie mowie wdupcam sie do lazni myje glowe 1 blad (babcia sie wkurwila ze dostane zapalenie opon mozgowych ale wszystko poszlo na ojca bo mi juz profilaktycznie zebym znowu sie na nia nie uniosl uwagi nie zwraca) no to chuj susze leb wjebuje sie w koszule i plaszczyq i wybijamy przyjezdzamy no i sie zaczyna kupa ludzi patrzaca na nas wzrokiem mordercow jakbysmy przylecieli z kosmosu i mieli zle zamiary... jak zwykle to olewam potem mowie ze poczekam przed kosciolem... nie przeszlo no to wszedlem do srodka stanalem przy slupie i tak stalem do konca mszy ogladajac mape izraela (w koncu wiem gdzie jest tel-awiw gaza i jerozolima i betlejem coool). No i kilka sytuacji ktore upewnilo mnie w przekonaniu ze nic sie nie zmienilo jacy ludzie tu byli dalej sa a moze nawet gorsi...wiec nie dosc ze nudno zle to jeszcze powazny problem spoleczny ktory na pewno odczuje w przyszlosci... w kazdym razie siedze teraz u gory slucham muzy i nie mam co robic ale jest dobrze bo czyms sie zajalem mialem okazje zajarac juz nawet nie musze mowic gdzie ide Razz no i tak sie konczy jutro wracam do krk i wkoncu bede mogl nabrac troche powietrza.... tak magiczne swieta staly sie zwykla weekendowa kolacja u babci a najgorsze jest to ze za rok bedzie pewnie jeszcze gorzej co jest logiczne.... cheers czekam na wasze refleksje
Shemat
PostWysłany: Wto 0:15, 26 Gru 2006    Temat postu: Wigilia przyjemność czy odgórnie nałożona zgroza

W tym topicu chcialbym wszystkich zeby przedstawili jak przezyli tegoroczna wigilie.... ze wzgledu na roznice zdan na temat tego co chcemy widziec a to co sie dzieje w rzeczywistosci nie nakladam odgornego zalozenia ze ma byc to wypowiedz na temat sytuacji realnej ani metafizycznej tylko nasze bezposrednie odczucia jakie wiaza sie z tym wydarzeniem...

Powered by phpBB © 2001,2002 phpBB Group